Miesiąc: styczeń 2016

Jak dostać pracę w Belgii

Posted on 26 stycznia 2016 in praca w Brukseli

belgiaa4Do urzędu pracy trafiłam po tym, jak mój pracodawca, czyli supermarket, w którym pracowałam przez ostatnie dwa lata, stwierdził, że nie wywiązuję się dość dobrze ze swoich obowiązków. Utrata pracy była dla mnie ogromnym szokiem – za co teraz miałabym nakarmić swoją dwójkę dzieci, jak mam żyć nie mając nawet tego minimalnego źródła utrzymania? Postanowiłam, że zarejestruję się w urzędzie pracy, ale nie będę czekała bezczynnie aż ktoś zaproponuje mi odpowiednią pracę. Sama każdego dnia przychodziłam pod tablicę ogłoszeń, i obdzwaniałam wszystkich możliwych pracodawców. W końcu znalazłam jedno ogłoszenie – praca w Belgii przy sortowaniu owoców w fabryce. Pracę oferowała agencja pośrednictwa pracy, więc nie musiałam bać się ani o zakwaterowanie, ani o transport, ani o legalność pracy. To mi zdecydowanie odpowiadało, a zatem wykonałam natychmiast telefon do agencji, i po dłuższej wnikliwej rozmowie zdecydowałam, że wyjadę. Nie znam języka, ale nie jest on wymagany, a pracując przy taśmie w Belgii zarobię czterokrotnie więcej niż w swoim markecie. Jedyny dylemat miałam taki, co zrobić ze swoimi córkami – są jeszcze na tyle małe, że rozłąka będzie dla nich bolesna, ale uznałam, że to konieczność, i że dzieci muszą zrozumieć moją decyzję, a za parę lat na pewno mi za to podziękują. W Belgii zdobyłam konieczne doświadczenie i pieniądze, które pozwoliły mi po rocznym pobycie na spokojnie, bez pośpiechu poszukać pracy w Polsce, a nawet skorzystać z kursów doszkalających organizowanych przez urząd pracy, dzięki którym podniosłam swoje kwalifikacje.

Belgia i pierwsze poważne zarobki

Posted on 20 stycznia 2016 in praca w Brukseli

belgiaa3Jako młody chłopak byłem pełen ambicji – myślałem, że gdy tylko ukończę technikum mechaniczne, od razu założę swój warsztat samochodowy, klienci będą walić do mnie drzwiami i oknami, a ja sam będę opływał w luksusy. Rzeczywistość okazała się jak zwykle brutalna – nie było mnie stać na kredyt na otworzenie firmy, a poza tym praca w kilku warsztatach utwierdziła mnie w przekonaniu, że to nie dłubanie przy samochodach jest męczące, tylko komenderowanie całym warsztatem. To, co kiedyś wydawało mi się proste i dające dużo pieniędzy i prestiżu, w praktyce okazało się ciężka harówką od świtu do nocy, byleby tylko móc utrzymać firmę i zapłacić pracownikom. Nie wiedziałem tego z autopsji – moich kilku kumpli otworzyło warsztaty i po krótkim czasie je zamknęli. Okazało się, że jest dobra praca w Belgii właśnie w naszym zawodzie, więc postanowiłem spróbować tam swoich sił. Pierwszą poważną barierą był język francuski, którego nie znałem, na szczęście w Belgii pracuje też sporo Polaków, i w warsztacie, do którego trafiłem, pracuję z jednym z nich, który pomaga mi jakoś funkcjonować w tym kraju. Moje zarobki tutaj, po przeliczeniu na złotówki, dają kilka tysięcy złotych miesięcznie, czyli mniej więcej tyle, ile zarabiałbym mając w Polsce dobrze prosperujący warsztat. Z tą różnicą, że w Belgii nie muszę się martwić o pracowników, zlecenia, ani o płacenie podatków, a jedynie o to żeby dobrze wykonać swoją robotę. Przyznam, że coraz bardziej zaczynam doceniać to, co ludzie w Polsce nazywają świętym spokojem.

Mój pierwszy raz w Belgii

Posted on 14 stycznia 2016 in Praca w Belgii

belgiaa2W Polsce od kilku lat pracowałem w firmie produkującej meble robione na zamówienie. Nie mam wykształcenia stolarskiego – po prostu udało mi się po znajomości dostać tę pracę i radziłem sobie w niej całkiem nieźle, tak że po pięciu latach mogłem śmiało uważać się za eksperta od przycinania blatów różnej grubości, czy montowania luster w szafach przesuwnych. Nie ma w tym nic prześmiewczego – choć jest to ciężka praca fizyczna, to wymaga doskonałej znajomości tematu i dużego doświadczenia. Pracowałem tam więc i przyzwyczaiłem się już do swojej doli, czyli zarabiania dwóch tysięcy złotych miesięcznie za ciężką pracę. Ale kiedy zobaczyłem ogłoszenie, że jest praca w Belgii na dokładnie tym samym stanowisku, które zajmuję obecnie, i że można na nim zarobić aż trzy tysiące, ale euro – nie wahałem się ani chwili. Miałem już 36 lat i to był najwyższy czas, by zacząć poważnie zarabiać i w końcu się ustatkować. Mam co prawda żonę i dziecko, ale nie stać nas ciągle na to, by wyprowadzić się od jej rodziców, co mnie totalnie nie urządza. Marzę o niewielkim, ale własnym mieszkaniu i o tym, by mojemu synowi niczego nie brakowało. Praca w Belgii dała mi to, o czym tutaj nie mogłem pomarzyć – stabilizację i szansę na kredyt mieszkaniowy, dzięki któremu po kilku miesiącach kupiliśmy w Polsce wymarzone mieszkanie. Co prawda bardzo tęsknię za rodziną, którą widuję tylko dwa razy do roku, podczas świąt, jednak wiem, że te nasze rozstania są nieuniknione byśmy mogli za kilka lat odetchnąć z ulgą już na swoim.

Belgijski rynek pracy

Posted on 8 stycznia 2016 in Praca w Belgii

belgiaa1Do Belgii wyjechałem mając już prawie 40 lat, i był to mój pierwszy wyjazd zarobkowy za granicę. Do tej pory usiłowałem jakoś wiązać koniec z końcem w Polsce, i nie ukrywam, że wychodziło mi to całkiem nieźle. Prowadziłem w Polsce niewielką działalność – kładłem płytki, na czym się znałem, i co od wielu lat całkiem nieźle mi wychodziło. Problemem było to, że taka działalność to mnóstwo biurokracji, i płacenia podatków. Nie chodzi o to, że nie zarabiałem na te opłaty – udawało mi się to. Miałem regularne zlecenia, w sezonie było ich nawet tyle, że niektórym musiałem odmawiać. Problemy były w zasadzie dwa – brak stałości zleceń i często w zimie prawie nie miałem co robić, a opłaty trzeba było ponosić. Druga sprawa, to problemy z klientami – zdarzali się klienci niewypłacalni, nie płacący w terminie, musiałem czasem mnóstwo czasu spędzać na dyskutowaniu z klientami, którzy byli niezadowoleni, nieraz zdarzały się awantury. Jako właściciel firmy musiałem dbać o wszystko, i w rezultacie często musiałem dopłacać do interesu, nieważne czy zarobiłem czy nie. Dlatego gdy kumpel powiedział mi, że jest praca w Belgii dla osób z moim fachem, to nie zastanawiałem się długo – przy dotychczasowym trybie życia żona i dzieci i tak widywali mnie tylko w niedziele, a dość już miałem użerania się z klientami, którzy rzadko kiedy płacą na czas. W Belgii też kładę płytki, ale w cudzej firmie, robię swoje w uzgodnionym terminie i nic więcej mnie nie interesuje, a wypłatę zawsze dostaję na czas, i to sporą.